Byłam zmęczona i pełna rozgoryczenia. Trudne życie z alkoholikiem doprowadziło mnie do choroby. Czułam się jak dziecko zagubione w jakiś labiryncie. W końcu dotarło do mnie, że jeśli chcę ocalić dzieci i siebie muszę coś przedsięwziąć. Znalazłam grupę Al- Anon. Zaczęłam poznawać istotę choroby alkoholowej i mojego współuzależnienia. Powoli, ale konsekwentnie prostowałam moje życie. Udało się, ale byłam pełna obaw o to, co dalej będzie. Wydawało się, że już wszystko w porządku. Nauczyłam się na nowo śmiać, pracować, dawać innym radość. Jednak czegoś mi brakowało, coś było we mnie, coś nie dawało mi spokoju. Wtedy zrozumiałam, że najwyższy czas zająć się tylko sobą. Zaczęłam szukać miejsca i ludzi, którzy mogliby wskazać nową drogę. I zdarzyło się coś dobrego. Koleżanka opowiedziałam mi o ośrodku, a równocześnie syn dał mi adres tego samego ośrodka. Taki zbieg okoliczności musiał coś znaczyć. Umówiłam się z terapeutką. Pojechałam i stało się… Poczułam, że to jest dokładnie to, czego szukałam. Kiedy zobaczyłam jak wiele jest przede mną pracy trochę się przestraszyłam, ale postanowiłam wytrwać i to już nie dla innych, ale dla siebie samej. Powolutku, ale wytrwale, krok po kroku zmieniałam siebie, w sobie i wokół siebie. Spotkania indywidualnie pozwoliły mi powyrzucać z głowy zatwardziałe, skamieniałe śmieci, a w ich miejsce poukładać rzeczy dobre i jasne. Bardzo dziękuję za serce i podziwiam profesjonalizm terapeutów. Ale najlepszą dla mnie sprawą są spotkania grupowe. To tutaj zobaczyłam lusterka, w których się odbijałam w różnych kolorach i światełkach. Te lusterka to oczy, którymi widzą mnie inni. Czuję w sobie wtedy tyle ciepła i zrozumienia, że robię sobie „zapasy na później”, kiedy nie mogę brać udziału w zajęciach. Wszystkie ćwiczenia, zadania i zwroty pozwoliły mi pokonać lub zmniejszyć wiele barier. Dobrze jest zobaczyć siebie cudzymi oczami. Najbardziej lubię to, że praca na zajęciach terapeutycznych przebiega w tak miłej, a jednocześnie pełnej skupienia i wzajemnego zaufania atmosferze. Wchodząc do Ośrodka zostawiam poplątane sznurki moich spraw za drzwiami. Wychodząc wiem, jak niektóre z nich rozplątać i jak postępować, żeby znowu ich nie splątać. Mam nadzieję wspólnie z terapeutami i moją grupą uporządkować ich jak najwięcej.
Już nie myślę jaka byłam. Teraz jestem i będę – najlepiej tu i teraz. Przecież przede mną jeszcze tyle fajnych spraw. Dziękuję wszystkim.
Teresa
Wiosna 2010