Siemianowice Śląskie, październik 2007.
Podsumowanie terapii współuzależnienia
Rozpoczynając terapię w Ośrodku w Siemianowicach myślałam sobie o tym, jakim jestem beznadziejnym człowiekiem, kobietą – w ogóle, matką również beznadziejną, naiwną, bez kręgosłupa, spełniającą zachcianki innych i ich oczekiwania.
W dodatku myślałam, że taka naprawdę jestem i że inni to widzą. Miałam głębokie poczucie wstydu i winy za to, jaka jestem.
Nie miałam również żadnego planu w głowie – co, jak i kiedy mam zmienić.
Jedno wiedziałam: byłam przerażona sobą, bałam się życia, ale najważniejsze było przeświadczenie, że może tu, gdzie przyszłam są ludzie, którzy mi powiedzą, jak żyć, co robić, co mówić, aby nie czuć się tak źle.
Z drugiej strony oczekiwałam, że jak skończę terapię, to będę tak wspaniałym, opanowanym, dorosłym człowiekiem, że wszyscy wokół będą się mną zachwycać, a przynajmniej wszyscy będą mnie lubić.
Jednocześnie bałam się, nie zrozumiem terapeutów, ćwiczeń, że wszyscy zobaczą, jaka jestem beznadziejna.
Na szczęście desperacja była silniejsza od strachu.
W trakcie terapii były wzloty i upadki. Jak myślałam, że jestem już mądra i ze wszystkim sobie dam radę, to zachowywałam się w sposób całkowicie ,,nie terapeutyczny” i umacniający we mnie poczucie winy i wstydu.
Moją tendencją było też po poznaniu kolejnych metod, ,uzdrawianie innych, pokazywanie im tego, co ja widzę, a oni nie. Zapomniałam o wolności wyboru
każdego człowieka.
W trakcie terapii zauważyłam, że poznawanie siebie i praca nad sobą utrudniała mi życie, a nie ułatwiała. Było to czasami bolesne i odstraszające od terapii. Myślałam też o sobie, jaka jestem malutka w porównaniu z terapeutami.
Na szczęście okazało się, że było to moje chore myślenie, chore czucie, dalekie od rzeczywistości.
Teraz widzę, jak ważna jest cierpliwość w zobaczeniu i odczuciu efektów, współpraca z terapeutą i grupą oraz konsekwentne ,,drążenie” siebie.
Efekty terapii z jednej strony mnie rozczarowały, a z drugiej strony przerosły oczekiwania. Rozczarowały ? Nie stałam się najwspanialszym człowiekiem w moim otoczeniu, lubianym przez wszystkich, których spotykam na swojej drodze. Nie stosuję wszystkich metod, które tu poznałam w każdej chwili swego codziennego życia. Nie jestem wzorem kobiety, żony, matki itd., który sobie wymyśliłam.
I całe szczęście !!! Trudno byłoby mi ze sobą wytrzymać!
Jednak mimo braku niesamowicie widowiskowych fajerwerków, moje życie płynie teraz w całkiem innym wymiarze. Jest po prostu NORMALNE I WSPANIAŁE !
Przede wszystkim zmienił się mój stosunek do siebie. Nie chcę być idealna, tylko być sobą. Mam gorsze i lepsze dni. Samopoczucie waha się czasami zbyt mocno, mam pretensje do siebie o różne potknięcia i słowa.
Nie mam idealnego ( na zewnątrz i wewnątrz) domu, idealnego porządku, idealnego męża, dzieci itd.
Jednak w tym wszystkim widzę ogromną wartość. Wartość siebie jako człowieka. Fajnie być sobą i nie wstydzić się tego. Świetnie jest nie krzywdzić innych z powodu swojego strachu i gniewu do siebie. Fajnie też jest być tylko ze sobą i nie bać się tego. Świetne też jest poznawać innych i podziwiać bez poczucia wstydu. Wspaniale jest żyć ze sobą i innymi bez manipulacji ich uczuciami, bez sterowania ich poczynaniami, bez pouczania i oceniania. Super jest zajmować się swoim życiem, a nie ,,prostować,, innych.
Po zaakceptowaniu siebie okazało się, że wszyscy domownicy i tak mnie kochają, akceptują i nie chcą, żebym była lepsza.
Życie małżeńskie z trzeźwym alkoholikiem stało się szczęśliwe i pełne głębi. Szanujemy swoje uczucia, myśli, poczynania, po prostu się kochamy, pomijając, ale zauważając swoje wady .
Nasze dzieci widzą, jak radzimy lub nie radzimy sobie z przykrymi w odczuwaniu uczuciami, sytuacjami. Widzą, że jesteśmy normalnymi, kochającymi ich rodzicami. Widzą, jak siebie traktujemy wzajemnie i może im się to przyda w przyszłości. Widzą, że każdy może się bać, złościć, płakać, podłamać, mieć negatywne myśli, ale to nie znaczy, że przestaje być świetnym człowiekiem. Widzą, gdzie i jak szukać pomocy i jakie przynosi to efekty.
Relacje z bliższymi i dalszymi znajomymi stały się prostsze, klarowne, nie krzywdzące nikogo, nie stawiające kogoś niżej lub wyżej.
O tym, jak wspaniałe staje się Życie codzienne można by opowiadać długo. Z wielu efektów terapii zdałam sobie dopiero sprawę pisząc to podsumowanie, bo przyzwyczaiłam się już do tego lepszego wariantu życia.
Dziękuję wszystkim za to, że mi towarzyszyli przez cały czas terapii.
Czułam się tutaj akceptowana, czułam sympatię i zrozumienie, tolerancję.
Dziękuję terapeutkom za świetny kontakt i uważność ; za to, że w delikatny, ale stanowczy sposób traktowały moje problemy i wątpliwości.
Dziękuję każdej osobie z grupy za to, że swoim udziałem i aktywnością
na zajęciach pokazywały mi kawałki swego życia, swe uczucia, myśli, poglądy. Pokazywałyście mi, jak jesteście piękne i wartościowe.
To, co opisałam – tzw. efekty terapii – są słowami szczerymi, ze środka mnie, ale są tylko słowami.
To, co czuję, jak czuję i jak wpłynęło to na moje życie jest trudne do wyrażenia ograniczonymi słowami, ale najważniejsze jest to, że pozostanie we mnie do końca życia i czyni mój każdy dzień wartym przeżycia.
DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA TO !!!
Bożena