OD NOWA – ODNOWA
Przypomina mi się dzień, kiedy zapłakana, zrezygnowana i z głową zwieszoną w dół zmuszona byłam opuścić pracę, ponieważ nie mogłam w pełni wykonywać poleceń służbowych. Straciłam rozpęd życiowy i energię. Coraz mniej potrafiłam robić dla siebie, coraz rzadziej spotykałam się z przyjaciółmi, a coraz więcej wypełniało mi czas myślenie, wczuwanie się i analizowanie mojego męża.
Do zakładu trafiłam w maju 2013 roku.
Pamiętam dokładnie dzień, kiedy wraz z koleżanką przesiedziałam w samochodzie, pod bramą ośrodka ponad godzinę, zanim zdobyłam się na odwagę przekroczyć próg Zakładu. Wielki strach, wstyd i złość nie powstrzymały mnie przed próbą dania sobie szansy zmiany mojego życia. Już po dwóch spotkaniach indywidualnych z panią psycholog, zostałam skierowana na terapię grupową. Wystraszona, bezradna, zagubiona i z olbrzymim poczuciem winy stawiłam czoła prawdzie. Dowiedziałam się, że tak naprawdę 17 lat żyję z człowiekiem uzależnionym. Moje współuzależnienie było tak silne, że nie przemawiały do mnie żadne argumenty. Wspólne życie z mężem alkoholikiem okazało się pajęczyną, która z dnia na dzień ukradkiem oplątywała mnie i paraliżowała. Dałam się mojemu mężowi w pełni zawładnąć. Najgorsze jest to, że nie świadoma tego wciągnęłam w to moje dzieci. Zawsze na baczność, posłuszni i zamknięci w jednym pokoju, aby, nie daj Boże, nie wprowadzić męża i tatę w zły nastrój. Wiecznie krytykowana, poniżana i niejednokrotnie uderzona, przestałam się starać i robić wszystko jak najlepiej. Ciągła koncentracja myśli wokół męża, rezygnacja z własnych potrzeb i pragnień doprowadziły do huśtawki emocjonalnej. Przejęcie wszystkich obowiązków związanych z domem i dziećmi, w coraz większym stopniu pozbawiało mnie sił. I mimo, że byłam coraz bardziej zmęczona, zaczęły narastać problemy z bezsennością. I pewnie trwało by to dalej, gdyby nie to, że dałam sobie pomóc. Powiedziałam sobie, że nadszedł czas, aby zawalczyć o siebie i dzieci. Podjęłam leczenie u psychiatry i psychologa. Dzięki terapii i ciężkiej pracy samej z sobą, w końcu poczułam jak to jest stanąć mocno nogami na ziemi. Kiedyś to uczucie było mi obce. Zaakceptowałam moje życie. I może nie jest łatwiejsze, ale wiem czego mi i moim dzieciom potrzeba. Nauczyłam się jak pokonywać trudności i przeciwności losu. I chociaż potykam się i upadam, nie poddaje się, a wręcz nabieram zdwojonej siły, aby nie dopuścić do kolejnego upadku. Z kolei piękne chwile spędzone w cudownym SPA sprawiły, że pierwszy raz w moim życiu doświadczyłam uczucia pełnej relaksacji, za co serdecznie dziękuję.
Teraz wiem i mogę z czystym sercem powiedzieć, że krąg ludzi, przyjaciół, których tutaj poznałam i którzy mnie otaczają na co dzień, to siła i moc największa jaką można dostać od losu. Ta siła napędza mnie tak bardzo, że niech boją się ci, którzy chcą mnie zatrzymać i znowu usidlić, bo ja nie mam hamulców i nie zatrzymam się już, bo mam wytyczone cele i chcę je w pełni zrealizować.
-AGA-
Siemianowice Śląskie 24.06.2014