Moją pracę, którą dzisiaj czytam rozpoczęłam w bardzo ważnym dla mnie momencie terapii, to jest w czasie spotkania przed kamerą w trakcie zajęć przedstawiania siebie za pomocą autoafirmacji. To był dla mnie bardzo przełomowy moment spotkania ze swoim wnętrzem. Kamera mi pokazała, że ja jestem tutaj, a ktoś na zewnątrz patrzy na mnie. A potem ja patrzyłam na siebie i tu już mogę powiedzieć, że nastąpiła zmiana. Żeby zaobserwować zmianę trzeba mieć punkt odniesienia. Moim punktem odniesienia jest właśnie patrzenie na siebie, na taką, jaką byłam jeszcze parę lat temu, a patrzenie na siebie teraz. A co się zmieniło we mnie, to jest to, że potrafię patrzeć na siebie bez oceny, bez krytyki, bez zbędnego zażenowania i lęku. Ten lęk i niska samoocena, te emocje, którymi kiedyś nieświadomie, a czasem świadomie siebie karmiłam były dla mnie rujnujące, a ponieważ wiem, że kreuję każdy aspekt mojej rzeczywistości, to gdy moje spojrzenie na siebie było negatywne, tworzyło negatywną rzeczywistość. Teraz już wiem, że nie chcę siebie już tak oceniać, bo to ma wpływ na to jak się czuję, ale również na to jak odbierają mnie inni. Już nie chcę się zakłamywać, że mi na innych ludziach nie zależy. Chcę powiedzieć, że każdy człowiek jest dla mnie ważny i chcę abym ja też była dla nich ważna.
Moje zdrowienie psychiczne rozpoczęłam od terapii Dorosłych Dzieci Alkoholików. Było mi trudno się przyznać, że wychowałam się w miejscu agresji i dysfunkcji. Bardzo to oceniałam i wydawało mi się, że jestem winna temu, w jakim domu się wychowałam. W grupie nauczyłam się popatrzenia na siebie nie jak na skrzywdzone dziecko, lecz dorosłą osobę, która może, ma prawo i chce wziąć swoje życie w swoje ręce. To odkrycie było z jednej strony cudowne, bo któż nie chce być zdrowy psychicznie, a z drugiej pewne zmiany zachowań, które były nieuchronne i które wskazywali terapeuci burzyło moje systemy obronne tak misternie zbudowane i mój umysł ciągle mi wytykał, że nie warto, że daj sobie z tym spokój. A już apogeum swoje osiągnął, gdy moja indywidualna terapeutka zaproponowała mi pracę w grupie dla współuzależnionych. Ta propozycja nastąpiła na skutek trudnych relacji z moim mężem, który jest bardzo emocjonalny i gdy nie radził sobie z nimi pił alkohol. Na grupie teoretycznej dla współuzależnionych spotkałam się już na początku ze swoim wstydem, który jak dość szybko się zorientowałam był wstydem mojej mamy. Moja mama, gdy mój ojciec wracał pijany i awanturował się zamykała wszystkie okna i drzwi przed sąsiadami. Tu na grupie uwolniłam ten wstyd i jestem bardzo szczęśliwa, że mogę wraz z innymi korzystać z terapii, która prowadzi mnie do siebie, do odkrywania wszelkich schematów, których nauczyłam się w okresie dzieciństwa i dalszych okresów życia.
W trakcie mojej terapii dla osób współuzależnionych zachęciłam mojego męża do podjęcia decyzji, aby i on podjął pracę związaną z jego nadużywaniem alkoholu. Wtedy było to dla mnie bardzo ważne i w mojej głowie wymyśliłam sobie, że to będzie rozwiązanie naszych problemów związanych z trudnością porozumiewania się, a może ukierunkuje nas na wspólne zainteresowania. Mój mąż oświadczył, że zrobi to dla mnie, choć dodał później, że może i dla siebie. Mnie to wystarczyło żeby mieć nadzieję. Dzisiaj, gdy mój mąż przerwał terapię twierdząc, że nie jest to dla niego i niczego w jego życiu nie zmienia, a z piciem alkoholu radzi sobie świetnie, ja w moim sercu zrozumiałam, że jego terapia dla osób uzależnionych nie była panaceum na nasze problemy. I moja nie walcząca już postawa wobec jego decyzji jest dla mnie potwierdzeniem, że nauczyłam się szacunku dla decyzji mojego męża, ale przede wszystkim ukierunkowania na siebie. Mój mąż nie wybiera dla mnie terapii, nie wybiera moich dróg, więc zaczynam szanować to i również nie będę już dla niego tego robić. Kiedyś dbałam i opiekowałam się moim mężem, bo myślałam, że mnie wtedy będzie lepiej. Teraz wiem, że tak się nie stało. Nauczyłam się, że dbanie o siebie nie jest egocentryzmem, lecz zdrowym podejściem do siebie. Pozostawiam mojego męża z jego decyzjami i wiem, że zrobi tak, jak będzie dla niego najlepsze.
Ten pierwszy etap mojej terapii dla współuzależnionych, który dzisiaj zakańczam jest etapem, w którym zadecydowałam otworzyć się na kolejne etapy i rozpoczęłam zgodnie z kierunkiem, który wskazują terapeuci, terapię pogłębioną dla Dorosłych Dzieci Alkoholików, aby oczyścić i uzdrowić fragment mojego życia pt. dzieciństwo, ale przede wszystkim otwieram się na zmiany te oczekiwane i te nieoczekiwane i nie boję się już tych zmian i to jest cudowne. Za to wszystko jestem wdzięczna i chcę mocno z całego serca podziękować. Przede wszystkim moim koleżankom, bo od Was nauczyłam się najwięcej. To, do czego ja nie miałam odwagi się przyznać bądź zupełnie nie zdawałam sobie sprawy Wy potrafiłyście otworzyć, odkryć i przede wszystkim opowiedzieć. I w tym momencie i ja mogłam w sobie uzdrowić tę część, która była dla mnie do tej pory zamknięta. I za to Was kocham i kocham grupę. Chcę wyrazić tą drogą również wdzięczność dla naszych kochanych terapeutek. To cudowne kobiety, którym bardzo zależy na zdrowiu psychicznym swoich pacjentów. Wkładają w to przede wszystkim serce i miłość i chcę za to podziękować, jak również za wsparcie, zrozumienie, ale przede wszystkim za MĄDROŚĆ. Mądrość, która pozwala nauczyć się samemu stanąć na nogi, wziąć odpowiedzialność za swoje życie i tak właśnie mam zamiar zrobić: BIORĘ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SWOJE ŻYCIE i chcę korzystać z cudownego wsparcia, które daje mi ten ośrodek. Na końcu chcę podziękować sobie, uczę się, aby to podziękowanie było zawsze na pierwszym miejscu, za odwagę przyjścia do tego ośrodka, za zaufanie do siebie, za trafne wybory, za intuicję, która mi pozwala być w tym miejscu i czasie, aby wziąć dla siebie, to co jest mi potrzebne, abym zdrowiała psychicznie, abym potrafiła każdego poranka powiedzieć: Jak cudownie się obudzić i jak bardzo jestem szczęśliwa tu i teraz.
Dziękuję Wam wszystkim.
Maria
Październik 2008