Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj – kiedy po raz pierwszy pojawiłam się w ośrodku.
Od razu wiedziałam, że jestem tam gdzie powinnam być już dawno.
Wiele lat życia z mężem uzależnionym od alkoholu i godzenie się na przemoc, spowodowały że zamknęłam się i nie potrafiłam nic zrobić, aby wydostać się z tej sytuacji. Dopiero choroba córki i walka o jej życie zmusiły mnie do podjęcia zmian. Wyrwałam się i wydawało mi się, że jestem wolna, zdrowa. Tak cieszyłam się tą wolnością, że wpadłam w koleją pułapkę i wtedy zrozumiałam, że samo odejście od męża wcale mnie nie zmieniło. Nie wiedziałam dotąd co czuję i dlaczego, nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
Bardzo mało myślałam o sobie, to inni byli ważniejsi. Zaspakajanie potrzeb innych, zadowalanie innych , a ja? Ja nie byłam ważna dla siebie.
Zrozumiałam, że potrzebuję pomocy, że sama nie dam rady. Tak bardzo tego potrzebowałam, że chłonęłam każde słowo, każdą wypowiedź moich terapeutek, ale też i koleżanek z grupy.
Wiedziałam już dużo o sobie, ale przekonałam się, że nie wystarczy wiedzieć, trzeba jeszcze tę wiedzę wykorzystać w życiu. Tutaj nauczyłam się nazywać po imieniu swoje potrzeby i jak je zaspakajać, a najważniejsze okazywać to co czuję i mówić o tym. A to jest moja największa słabość. Jeszcze dzisiaj trudno mi mówić o sobie.
Nauczyłam się też wybaczać.
Wybaczyłam swojemu mężowi, gdyż zrozumiałam, że jest tylko chorym człowiekiem, który nie potrafi poradzić sobie z nałogiem. To pozwoliło mi pozbyć się złości i nienawiści. Pokochałam siebie, jestem dla siebie wyrozumiała i rozumiem problemy swoich bliskich.
Mogę okazać moim dzieciom bez zażenowania, że je kocham, przytulam je i ściskam. I o dziwo to działa, dostaję od nich to samo.
Cieszę się, że było mi dane stworzyć jeszcze sobie i moim dzieciom spokojny i bezpieczny dom. Nadrabiam stracony czas, dopóki są jeszcze ze mną, póki z niego nie wyjdą i nie założą własnych rodzin.
Wiem, że jeszcze wiele pracy przede mną , ale przede mną jest jeszcze życie i wiem, że tylko ode mnie zależy jakie ono będzie.Dziękuję obu Ewom za wsparcie duchowe i wspaniałe chwile spędzone wspólnie na zajęciach.
Małgorzata
26 maja 2009