Kim byłam? Byłam jak zranione zwierzę, które z lęku przed światem, uciekało oraz dalej i dalej w ciemny las. Uciekałam od odpowiedzialności, wplątywałam się coraz głębiej i głębiej w pajęczynę uzależnienia od jedzenia, krzywdziłam siebie bo tylko to dawało mi wtedy ulgę, chwilową ulgę od bólu, który rozrywał moją duszę. W mej ucieczce byłam bierna, samotna i zrezygnowana. Zasypiałam tylko jak padałam z wycieczenia , udręczona zasypiałam byle jak, budziłam się byle jak i żyłam byle jak. Garb odpowiedzialności za picie rodziców, który mi narzucono, zdawał się wrastać coraz głębiej i głębiej we mnie, stawać się nieodrębną już częścią mnie. Ciążył mi coraz bardziej, utrudniał podnoszenie się i ułatwiał upadanie coraz niżej. Moje oczy były czarno-białe, myśli szare a problemy spychane do studni mojego serca, niewypowiedziane- rozbrzmiewały jak echo, wzrastając w siłę, przytłaczając. Pusty wzrok, sztuczny śmiech. Życie na krawędzi, skrajne odczucia- od euforii do rozpaczy, worek pokutny utkany z poczucia winy. Samotność.
Kim jestem? Jestem dorosłym dzieckiem, świadomym swojej tożsamości. Wybaczyłam mamie, zrozumiałam tatę. Ukoiłam swoje wewnętrzne dziecko, przytuliłam je do serca, przestałam krzywdzić i zaczęłam o nie dbać, dawać mu upust, kiedy tego chcę w wybuchach niekontrolowanej radości. Potrafię już uśmiechać się do siebie. Mam zrozumienie dla swoich słabości i uważam, że bywają urocze. Dzięki temu, nauczyłam się prosić innych o pomoc, potrafię przyjmować pomoc. Jestem też świadoma moich trudności, czasem borykam się z najprostszymi życiowymi czynnościami ale wtedy nie biczuję się, korzystam z wiedzy i narzędzi, które w sobie wykształciłam w czasie terapii. Pożegnałam się z bulimią, przestałam napadowo się objadać, wygospodarowałam w życiu przestrzeń na miłość, przyjaźń, samorozwój. Odnalazłam siebie, wiem już, że kocham śpiew, taniec, tworzenie, rozmowy z ludźmi, współpracę z nimi. Wiem, że mam prawo do gorszego samopoczucia, do nudy i popełnienia błędów, dzięki którym dużo się uczę. W momentach zwątpienia, dyskredytuję toksyczne myśli i rozprawiam się z nimi raz na zawsze. Stawiam sobie drobne cele, które stopniowo realizuję i to daje mi poczucie spełnienia. Zbudowałam swoje poczucie własnej wartości prawie od zera i nadal nad nim pracuję. Wzmacniam w sobie pozytywne afirmację i weryfikuję te negatywne. Jestem krytyczna wobec siebie ale już nie krytykancka. Dokonałam już bardzo wiele zmian w swoim życiu. Czuję, że w momencie wyprowadzki, dokonam kolejnej istotnej. Z dnia na dzień, buduję siebie silniejszą i bardziej świadomą, kochającą siebie i moich bliskich. Idę do przodu na mojej drodze raz wolniej, raz szybciej ale do przodu.