Ja, Piotr F, jestem trzeźwym człowiekiem sukcesu, chociaż nie przepłynąłem Kanału La – Manche, nie zdobyłem Mount Everest-u. Tak, nic tak spektakularnego na zewnątrz nie zrobiłem. Zrobiłem jednak coś naprawdę wielkiego, zmieniłem swoje życie. Zmieniłem, je diametralnie.
Nie jestem już jak ten przysłowiowy Syzyf, który toczy olbrzymi głaz pod górę i nigdy mu się to nie udaje. Tak, ja tez pchałem – butelkę – przez życie i ta butelka była coraz cięższa i coraz bardziej mnie przytłaczała, wręcz przygniatała.
12 kwietnia 2015 roku, za namową żony, postanowiłem odrzucić tę butelkę. Przyszedłem do ośrodka na terapię. Mogę Was zapewnić, cud się nie stał. Czarodzieja nie spotkałem. Mariusz umówił mnie na inny termin i wyprosił – byłem jeszcze pod wpływem dnia wczorajszego. Nie poddałem się i przyszedłem do ośrodka jeszcze raz. Tak zaczęło się nowe życie. Życie wcale nie usłane różami. Praca na kolejnych etapach trzeźwienia wymaga zaangażowania i pokory. I bardzo dobrze – ceni się tylko to, co nas dużo kosztowało!
Za to teraz nie widzę światełka w tunelu, jak na początku terapii, ale szeroką ulicę, dobrze oświetloną, którą jadę trzeźwy i jest mi z tym bardzo dobrze.
Na koniec, chciałbym podziękować żonie i wszystkim akuszerom i akuszerkom tego nowego życia, a także, oczywiście, Ojcu Dyrektorowi za stworzenie ośrodka. Całkiem na końcu: Mariusz…dzięki.