Moja droga do ośrodka trwała bardzo krótko, bo po miesiącu od kiedy odkryłam, że mój syn jest uzależniony od dopalaczy. Pamiętam ten dzień, jakby to było dzisiaj. Panią w recepcji, która pyta mnie o imię i nazwisko, a ja mam pustkę w głowie – nie wiem, jak się nazywam i słowa jednego ,, niech pani przyjdzie na spotkanie z terapeutą nawet jeśli syn nie będzie chciał się leczyć”. Przyszłam i jestem do dzisiaj.
Tutaj poznałam mechanizmy uzależnień, poznałam ludzi, którzy mają podobne problemy jak ja, zrozumiałam, że to nie jest moja wina, że syn jest uzależniony tak po prostu jest i nic na to nie poradzę. Właściwie poradzę – postawię granice, dalej będę kochać, ale mądrze. Jak był mały uczyłam go chodzić, czytać, pisać, chodziłam do lekarza, jak był chory. Teraz też go kocham, ale stawiam granice, nie staram się chronić za wszelką cenę, musi się nauczyć ponoszenia konsekwencji za włase czyny. Zawsze będę go wspierać w jego dążeniu do trzeźwości, ale nie chronić przed popełnianiem przez niego błędów.
W ośrodku poznałam wiele osób z problemami podobnymi do moich, dzięki czemu wiem, że nie jestem sama. Mogę tutaj przyjść porozmawiać o wszystkim – jak się czuję, co mnie dręczy i wiem, że zostanę zrozumiana, nikt mnie nie wyśmieje i nie powie – „na pewno przesadzasz”.
Chciałabym podziękować terapeutom: Justynie, Magdzie, jednej i drugiej Ewie oraz dziewczynom i chłopakom, których miałam przyjemność tutaj poznać. Wielkie dzięki, że jesteście.
W mojej podróży zrobiłam już dużo kroków, ale i jeszcze jest wiele do zrobienia.
Iza