Za górami, za lasami i za jedną rzeką – ale nie tak dawno, dawno temu – żyła sobie mała Szara Myszka. Mieszkała w ciemnej ciasnej norze razem z Mysią Mamą, Mysim Tatą i Mysim Bratem. Dzieciństwo małej Szarej Myszki nie było usłane różami. Chociaż nigdy nie brakowało jej sera, brakowało jej tego, co w mysim rodzie małe myszki powinny mieć zapewnione…
Mała Szara Myszka nie pamiętała swojego imienia. Była i chciała pozostać po prostu szarą myszką. Ale w istocie robiła o wiele więcej niż robią zwykłe szare myszki. Na co dzień wcielała się w rolę superbohatera – nie sprawiała żadnych kłopotów, sumiennie wypełniała swoje i nie tylko swoje obowiązki. Potrafiła sprawnie ogarnąć całą norę, ugotować obiad, zadbać o młodszego Mysiego Brata, a nawet zająć się Mysim Tatą, kiedy nie domagał. Mysi Tata cierpiał bowiem na dziwną i niezrozumiałą dla małej Szarej Myszki chorobę. Szara Myszka dopiero po dłuższym czasie odkryła jej przyczynę. Otóż Mysi Tata wypijał ogromne ilości Tajemniczego Napoju, który rzekomo miał poprawiać jego stan, ale w rzeczywistości tylko go pogarszał. I im więcej Tajemniczego Napoju Mysi Tata spożywał, tym gorzej się czuł i tym więcej znowu potrzebował… Co jeszcze dziwniejsze, napój miał takie właściwości, że jego działania doświadczali nawet ci, którzy go nie wypijali.
Szara Myszka nie pamiętała na przykład, by Mysi Tata mówił jej miłe słowa, przytulał ją albo po prostu spędzał z nią czas. Właściwie mała Szara Myszka nie miała taty. Z kolei Mysia Mama była tak skoncentrowana na chorobie swojego mysiego męża, że inne sprawy schodziły na dalszy plan. Mysia Mama na początku spędzała sporo czasu w ich wspólnej norze, ale tylko stawiała wymagania, stale czegoś zabraniała i wciąż czekała na powrót Mysiego Taty z pracy. Po kilku latach sama podjęła pracę, by zarobić na ser i zapewnić mysiej rodzinie lepszy byt. Na małą Szarą Myszkę spadło wtedy jeszcze więcej obowiązków, z których wywiązywała się najlepiej, jak potrafiła. Niemal wszyscy, którzy znali Szarą Myszkę, bardzo ją chwalili. Niestety, najrzadziej robiła to Mysia Mama, a Mysi Tata wcale…
Młodszy Mysi Brat wolał przebywać poza norą. Stworzył sobie swój własny mysi świat, do którego czasami zapraszał małą Szarą Myszkę. Mała Szara Myszka czuła się odpowiedzialna za Mysiego Brata, bardzo chciała być dla niego Mysim Tatą i Mysią Mamą, ale to leżało poza zasięgiem jej możliwości. Była przecież tylko mysią siostrą. A nawet najwspanialsza mysia siostra nie zastąpi mysiej mamy i mysiego taty. Szara Myszka nie wiedziała, że małe myszki nie powinny zaprzątać sobie głowy takimi sprawami, więc często czuła się winna sytuacji w mysim domu. Wstydziła się zapraszać do siebie inne myszki. Opanowała też przydatną umiejętność stawania się niewidzialną, kiedy zachodziła taka potrzeba.
W dodatku mysia rodzina zaczęła przestrzegać jakichś niepisanych reguł. Nie można było w ogóle mówić o chorobie Mysiego Taty, szczególnie myszom spoza rodziny. Nikt z zewnątrz nie był godny zaufania i nikt by tego nie zrozumiał. Taka to była dziwna choroba. Uczucia – przyjemne i nieprzyjemne – również nie były mile widziane w mysim domu. Szara Myszka zaakceptowała te reguły, ale za to coraz mniej akceptowała samą siebie.
W głębi serca marzyła, że któregoś dnia Mysi Tata wyzdrowieje i wtedy na pewno wszystko będzie tak, jak w przykładnych mysich rodzinach. Starała się być jak najlepszą mysią córką, usuwała się w cień, często brała na swoje mysie barki ciężar ponad siły i myślała, że tak musi być. Tak bardzo zrosła się z wizerunkiem Szarej Myszki, że zupełnie zapomniała, iż jej futerko na początku było białe, a dopiero z czasem przybrało szarą barwę.
Mijały lata. Któregoś dnia – kiedy Myszka zupełnie już straciła nadzieję – Mysi Tata nagle podjął leczenie. Chodził na spotkania z innymi myszami, które miały ten sam problem, co on. Przestał spożywać Tajemniczy Napój i wszystko, co zawierało choćby śladowe jego ilości. Szara Myszka bardzo cieszyła się z tej zmiany, ale okazało się, że to była jedyna zmiana. Mysia rodzina nadal funkcjonowała tak, jak dawniej. Nadal była chora. Szara Myszka czuła, że wszyscy tak bardzo przyzwyczaili się do choroby Mysiego Taty, że nie potrafią już funkcjonować inaczej. W końcu jednak i Mysia Mama, i Mysi Brat zaczęli radzić sobie w nowych okolicznościach. Tylko Szara Myszka zupełnie nie potrafiła się odnaleźć w zaistniałej sytuacji. Była smutna, nieszczęśliwa, coraz mniej mówiła. Ciągle zmagała się z poczuciem winy i wstydu. Nie wiedziała, kim tak naprawdę jest. W głębi duszy wciąż pozostawała małą myszką, która musiała zbyt szybko dorosnąć i nie miała czasu być dzieckiem.
Jak mawiają stare mądre myszy, tonąca mysz brzytwy się chwyta – albo nawet kociej łapy… Pewna mądra mysia pisarka napisała, że czas na zmianę nadchodzi, gdy pozostawanie ściśniętą w pąku staje się bardziej bolesne niż podjęcie ryzyka rozkwitnięcia. Taki moment nadszedł w życiu Szarej Myszki. Postanowiła, że musi poszukać pomocy. Udała się do Mysiego Zamku – miejsca, o którym wiele słyszała i czytała, a które napawało ją lękiem. W zamku pracował Mysi Król oraz jego królewscy mysi pomocnicy. Pomieszczenia były jasne i ciepłe, a powietrze pachniało zaufaniem i troską. Szara Myszka bardzo polubiła to miejsce, ale miała nadzieję, że nigdy nie będzie musiała spotykać się z innymi myszkami, które mają podobne problemy. W zupełności wystarczały jej spotkania z pomocnikami Mysiego Króla. Jednak po kilku takich spotkaniach jedna z mysich pomocnic postawiła Szarej Myszce delikatne, acz stanowcze ultimatum – albo Myszka zdecyduje się na spotkania z grupą myszy, albo zrezygnuje z pomocy udzielanej przez pracowników Mysiego Zamku. To bardzo rozzłościło Szarą Myszkę. Chciała wyjść i trzasnąć drzwiami, ale dobrze wiedziała, że taka grupa to dla niej ostatnia deska ratunku… Została.
Spotkania weekendowej grupy myszy, na którą zdecydowała się Szara Myszka, odbywały się raz w miesiącu. Myszka poznała Mysiego Króla, Pierwszego Królewskiego Mysiego Pomocnika oraz 15 innych myszek. Z ogromnym zdumieniem odkryła, że wiele ją z nimi łączy. Zmagają się z podobnymi problemami, choć nie wszystkie mają szare futerka, a niektóre mają je nawet lśniąco białe, wręcz przyćmiewające swoim blaskiem.
Każda z myszek miała dla Szarej Myszki jakiś dar, ale dopiero w grupie te dary działały ze zwielokrotnioną siłą. Szara Myszka poznawała smak akceptacji, szacunku, wzajemnego wsparcia, zrozumienia. Nie mówiła wprawdzie wiele, ale z każdym kolejnym spotkaniem otwierała się coraz bardziej. Uwierzyła, że może się zmienić, ale ta zmiana leży tylko w jej łapkach. Kojąca obecność pozostałych myszek dawała jej siłę, nieraz ciągnęła w górę. Szara Myszka zaczynała rozumieć Mysiego Tatę, który na spotkania swojej grupy chodził od wielu lat wciąż z taką samą chęcią i zapałem.
Dzięki obecności myszek Szara Myszka zaczęła pomału przekraczać siebie. Stopniowo przypominała sobie swoje imię i uczyła się wymawiać je głośno. Pojechała z myszkami na trzydniowy wyjazd w góry, choć wiele ją to kosztowało. Tam szła drogą ślepca – z zawiązanymi oczami – ale nie bała się, ponieważ czuła bliskość innych myszek. Przygotowała dla myszek pokaz mody i zaprezentowała trzy mysie stroje: sportowy, wizytowy i wieczorowy. Wcieliła się w rolę Anioła, który na spotkaniu opłatkowym rozdawał świąteczne prezenty – i to nie tylko myszkom z grupy, ale i myszom absolwentom Mysiego Zamku. Zatańczyła dla swoich myszek specjalny mysi taniec Waka waka w mysiej spódniczce z bibuły (potem zatańczyły go wszystkie razem na niezapomnianym komersie). Świetnie się bawiła z myszkami na basenie i w drodze powrotnej prowadzącej przez złowrogo brzmiące, ale w rzeczywistości niegroźne i malownicze, Wojkowice. Razem z myszkami stworzyła bajkę terapeutyczną i zawalczyła o główną rolę w jej inscenizacji. Wystąpiła w przedstawieniu i sprawiło jej to wiele radości. Kupiła terapeutyczne szpilki i odkryła, jak bardzo chce czuć się kobieco (nie zapominając oczywiście, że kobiecość to nie szpilki i zewnętrzne okoliczności). Nauczyła się mówić o sobie dobrze i przyjmować komplementy. Zaczęła dostrzegać swoje sukcesy i cieszyć się nimi. Zaakceptowała swoje ograniczenia, ale odtąd chce bardziej skupiać się na swoich możliwościach. Postanowiła zrezygnować ze słów zawsze, nigdy, jakby. Upiekła smaczny – choć nie idealny – sernik urodzinowy i poczęstowała nim inne myszki. Przyjęła bowiem, że nie wszystko musi robić perfekcyjnie i że czasem warto puścić kontrolę. Przede wszystkim zaś doświadczyła, że nie musi wszystkiego robić sama, bo wokół są inne myszy gotowe jej pomóc.
Najważniejszym krokiem w życiu Szarej Myszki było usamodzielnienie się. Myszka wyprowadziła się z mysiej nory i zamieszkała we własnej przytulnej mysiej norce. Z Szarej Myszki powoli stała się Szarą Myszą. Wprawdzie jej futerko nadal jest szare, ale Mysz już wie, że to od niej zależy, czy takie pozostanie… Bo jej życie jest tylko w jej łapkach.
Milczenie nie zawsze musi być złotem.
I choć mysz gardło nadal ma związane,
dzisiaj wie, by nie zostawiać na wieczne „potem”
tego, co teraz może być wypowiedziane…
A zatem, moje kochane Myszy, Mysi Królu i Pierwszy Królewski Mysi Pomocniku:
Nie jest to zwykłe podsumowanie
i trudno mi znaleźć odpowiednie słowa.
Lecz ostatnie dziś nasze oficjalne spotkanie,
więc chcę Wam serdecznie podziękować.
Choć ze wszystkich sił się broniłam –
rękami i nogami – przed terapią grupową,
dzięki Wam mocno tego doświadczyłam:
z życia więcej czerpać sercem, a nie tylko głową.
PS. Szara Mysz – dzięki Myszom z grupy: dwom Agnieszkom, Ani, dwom Basiom, Danusi, Gosi, Joannie, Magdzie, Marcie, Marlenie, Marysi, Wioli – już wie, jak ma na imię:
Basia.