Przyszłam do ośrodka płacząca, zrozpaczona, że moje dotychczasowe życie takie, jakim je znałam, skończyło się. Szukałam pomocy, żeby przeżyć te najtrudniejsze emocje, i czekałam, aż się trochę wyciszą i zacznę podejmować ważne życiowe decyzje. Same decyzje mnie zaskoczyły. Grupa cały czas mnie wspierała, a terapeutki to były osoby, które pomagały mi w każdym obniżeniu nastroju czy kryzysie. Mozolnie układałam swoje życie, a dzięki mojej własnej pracy pod kierunkiem osób, którym ufałam, robiłam to już inaczej, niż zrobiłam kiedyś. Dzięki temu jestem teraz w małżeństwie dwojga dorosłych ludzi. Jesteśmy umówieni, że jesteśmy ze sobą tylko tak długo, jak oboje tego chcemy. Takie rzeczy są łatwiejsze do ustalenia z moim nowym mężem, który ,,nowy” stał się w wyniku terapii w ośrodku. Dalej pracujemy wspólnie nad naszym związkiem i innymi sprawami, które nas otaczają- rodzicielskimi, dotyczącymi kontaktów z dalszą rodziną. Dzieje się to po raz pierwszy w moim życiu, jest nowe i dające mi poczucie, że mam wpływ na moje życie.
Mam poczucie, że wszystko, co mi się przytrafiło w ostatnich latach- alkoholizm męża, problemy małżeńskie- było po coś. Jak pisał w listach Oscar Wilde, ,,nic nie mogło być inaczej”. Stało się tak dlatego, żebym zmieniła się i zmieniała samą siebie dalej, dlatego, żebym nauczyła się nie tylko szukać w sobie szczęścia, ale też je znajdować. Przede mną praca nad przeszłością, ale mam poczucie, że to będzie dla mnie jako człowieka budujące. Mam dużo do wybaczenia, a chcę wybaczać.
Bardzo dziękuję za całą pracę, która została włożona w moje zdrowienie. Dziękuję całej grupie za nieustanne wsparcie. Sobie też dziękuję za to, że miałam odwagę, żeby się tego podjąć. Dzięki mojemu byciu w ośrodku i refleksji, którą to zapoczątkowało, zrozumiałam, że stać mnie na więcej, niż kiedykolwiek myślałam.
Quincy